poniedziałek, 19 maja 2014

Uwaga !

BLOG OFICJALNIE ZAWIESZONY. 
Do odwołania.


PODZIĘKOWANIA dla tych, którzy byli ze mną,  czytali i komentowali =)  <3  PRZEPRASZAM.



'Podziękowania' kieruję również do osób, które skutecznie utrudniają mi życie w sieci. Ale jak to mówią: "kozak w necie, pizda w świecie =)
3majcie się :))


~ Lots of love ;**

sobota, 3 maja 2014

Chapter 14

Witam po długiej przerwie  ! Rozdział dedykuję kochanemu KLOPSIKOWI xD (Aniuu - dla Cb :))


No więc... nie przedłużając: zapraszam do czytania! <3 :))


*Następnego dnia* 

- 2 dni temu. Dokładnie dwa dni temu.

- Wydaje mi się jednak, że trochę dłużej nie dzwoniłaś. Coraz gorzej mówisz po polsku. Pamiętaj, że jesteś Polką!

- Wydaje Ci się! - Znowu szuka wymówek. - Języka nie da się zapomnieć ot tak. Mamo! Tysiące naszych rodaków mieszka za granicą. Pamiętam o wszystkim co zostawiłam we Wrocławiu. Zaufaj mi wreszcie.

- Dobrze kochanie. Już, spokojnie.

- Lepiej powiedz co u Nadii.

- No jest... dobrze jest. Tylko trochę gorzej... ale stabilnie. Będzie... lepiej. Mam nadzieję.

- Mamo! Nie  mydl mi oczu tylko mów jak jest!

- No... jest.

- Jest? Mamoo!

- Jest od trzech dni w śpiączce farmakologicznej.

- Co? Zaraz, jak to od trzech dni? Nic mi nie powiedziałaś ostatnim razem. Dlaczego?

- Nie chciałam Cię niepokoić.

- Niepokoić? T-to  moja siostra. - Powiedziałam łamiącym głosem i rozkleiłam się. - Jest dla mnie ważna.

- Przepraszam kochanie.

- Skarbie... - Na ramieniu poczułam kojący dotyk. - Wszyystko w porządku?

- Tak, zaraz przyjdę. - Rzuciłam do Harry'ego zakrywając ręką mikrofon telefonu.

- Mamo, muszę kończyć. Na bieżąco informuj mnie o stanie Nadii. Podałam Ci numer Skype'a. Będę czekać. Kocham Cię, pa.

Uderzyłam pięścią w klatkę piersiową jakby chcąc zagłuszyć poczucie winy, po policzku spłynęła pojedyncza łza, którą szybko otarłam wierzchem dłoni. Rozmowy z mamą były krótkie, ale bardzo emocjonujące. Wymusiłam uśmiech i wróciłam do grających w karty chłopców. Louis znowu znowu wygrywał - widziałam dwa asy wystające  spod jego bluzki. Cwaniak. 

Zrobi wszystko, żeby wygrać. Kiedy Hazz zobaczył, że przyszłam puścił mi oczko i wykrzywił usteczka w uśmiechu pokazując, że 'wszystko będzie dobrze'. Za to go kocham. Jest kiedy go potrzebuję, pociesza kiedy mam problem, rozśmiesza kiedy jestem smutna i kocha jakby nie miało być jutra. Cały jest wspaniały.

- Stawiasz piwo!

- Mi teeż!

- I mi!

- Przecież wygrałem!

- Nie! Oszukiwałeś.

- Nieprawda!...  - Skrzyżował ręce i przywołał surowy wyraz twarzy jednak po chwili przysunął się bliżej Liam'a - A skąd wiesz? - Biedny Lou, wszystko się wydało. Jego mina - bezcenna.

- Za oszustwa stawiasz po dwa!

- A może trzy? Niall, oszalałeś!

- Ty to zaproponowałeś. - Horanek wzruszył niewinnie ramionami.

- Lou! Zjedz Snickersa!

- Hę?

Miska chipsów wylądowała na głowie Niall'a. Kiedyś taki widok pewnie by mnie zaszokował, ale dzisiaj... dzisiaj to norma. Aczkolwiek trzeba ich trochę ujarzmić.

- Okej chłopcy, zbierać się.

- Co? Gdzie?

- Misiek? Dokąd?

- Zayn, uspokój się! Nie mów tak do Amy No to... Kochanie, a co znowu wymyśliłaś?

- Zobaczysz.

***

Louis pierwszy wszedł do wody, a raczej wskoczył ciągnąc za sobą Harry'ego. Następnie wrzucił Niall'a i Liam'a. Po chwili w basenie wylądowałam i ja. Przeźroczysta ciecz była ciepła, zanurzyłam się po szyję. Mmm... przyjemne uczucie. Myślę, że aerobik wodny był dobrym pomysłem. Chłopcy będą mogli się wyszaleć i trochę zrelaksować.

- Ekhem...

- Tak Zayn? ... Oh Zayn?! Na śmierć zapomniałam . - Tak, zapomniałam, że Malik nie potrafi pływać. - Ale do wody wejdziesz?

- E e. - Pokiwał przecząco głową.

- Patrz! Tu jest ten schodek taki! Możesz usiąść! - Niall rozpłaszczył na podwyższeniu swoje cztery litery zachęcając Zayn'a, aby zrobił to samo.

- E e. - Zaprzeczył ponownie.



- Może kółko? - Próbowałam dalej.

- E e. Zostanę na suuchym lądzie. Popatrzę na Was.

- Uparciuchuuu! Nic z tego, nie pozwolę zostać Ci tam samemu. Idę z Tobą. O tam, jest ławeczka. - Pomachałam styropianowym makaronem w kierunku czerwono - białego siedzenia...

***
Posiedzieliśmy chwilę zanim wyhaczyliśmy jakiś temat godny rozmowy.

- No więc... - Zaczęłam by przerwać krępującą ciszę, która nastała po głośnych salwach śmiechu i nabijaniu się z chłopców, którzy daremnie próbowali zrobić kształtne pajacyki w wodzie. - ... Co tam u Perrie? - Przenikliwy uśmieszek, który próbował ukryć wdarł mu się na twarz. Widziałam tą minę w stylu: 'Wiem, ale nie powiem. Podrocz się ze mną'. Postanowiłam, że wyduszę to z niego i jak przypuszczałam - nie było tak trudno. Dostał kuksańca w bok i się wygadał:

- Perrie jest w ciąży! Będę ojceem! - Walnął bananem, ale po chwili spoważniał i przyłożył palec do ust:

- Tylko ćsii! Pezz nie wie, że ja wiem...

- Więc skąd wiesz? Jeśli ona nie wie, że Ty wiesz to ona nie mogła Ci tego powiedzieć, bo byś wiedział... Czy jakoś tak.

- Znalazłem test ciążowy w łazience.

- Zostawiła go na wierzchu? Może chciała, żebyś go znalazł?

- No nie do końca. - Zniżył i ściszył głos. - Był w jej kosmetyczce. - Haha, serio?

- Zayn, czego u licha szukałeś w przyborniku Perrie? - Zaśmiałam się w niebogłosy.

- Myślałem, że to mój . Z resztą... nieważne. Nie może się dowiedzieć, że ja wiem. Rozumiesz?

- Mniej więcej. Śmieszny jesteś, haha. - Poczochrałam mu tą niczym nie wzruszoną idealną blond grzywkę. - Ale strasznie się cieszę. - Uśmiechnęłam się do niego.

- Ja też. Nawet nie wiesz jak bardzo. O, popatrz - chłopcy już się zbierają.

- Tak, rzeczywiście.

*Oczami Zayn'a*

Huhuu, musiałem to komuś powiedzieć. Emily jest godna mojego zaufania. Tak sądzę. Uff... Kamień z serca. Teraz to już nie aż taka znowu  wielka tajemnica. Poczekam, aż Perrie postanowi mnie o tym poinformować...
Nadal nie dowierzam - będę tatusiem...



C.D.N. :)


~~ Lots Of Love

wtorek, 18 marca 2014

Chapter 13

Ojeej, przepraszam - zawaliłam na całej linii, ale... problemy rodzinne, szkoła... Ciągły brak czasu oraz ostatnim czasem niestety również i weny. ;/ Ale dzisiaj mam dla Was new chapter. Może nie najlepszy ani najdłuższy, ale... ocenicie sami.

To co Koty? 5 commów i next? Tym razem postaram się wstawić go dużo szybciej xd



***
Około godziny 13 spotkaliśmy się z Paul'em. Chłopcy wszystko sobie wyjaśnili. W końcu to nie jego wina, a chłopaczyna wyglądał na naprawdę przestraszonego. No, ale koniec końców wszystko dobrze się skończyło i w wesołych humorach szliśmy właśnie do garderoby. Dwie godziny do koncertu, a przed bramkami czekają już setki fanek. (Jest małe zamieszanie z powodu przeniesienia koncertu w inne miejsce, ale na razie nie ma większych kłopotów. Wszyscy cieszą się, że występ nie został odwołany) Krzyczą imiona chłopców i śpiewają na przemian. To takie wzruszające. Przez 3 lata osiagnąć więcej niż nie jedna gwiazdka przez całe życie. Kiedy tak na nich patrzę - nie mogę uwierzyć, że dostałam się do ich świata, jestem jego częścią, jestem taka szcz...

- Auuaa! - Zdezorientowana i wybita z myśli rzuciłam wzrokiem na dziewczynę równą mi wzrostem, która trąciła mnie ręką. Na pewno przypadkiem - Heej, nic się nie stało. - Zareagowałam uspokajając ją.

- A właśnie, że się stało głupia zdziro! - Tego się nie spodziewałam
aczkolwiek zachowałam zimną krew. Dziewczyna (młodsza ode mnie o parę lat jak śmiem wnioskować po rysach twarzy i posturze) ubrana w skąpe ciuszki patrzyła na mnie złowrogo oczekując jakiejkolwiek reakcji, kiedy już miałam coś powiedzieć ta uprzedziła mnie:

- Zabrałaś nam Harry'ego! Zabrałaś nam go! Myślisz, że możesz się tak pojawić i wszystko niszczyć?! Nie znoszę Cię, nie nawidzę, gardzę Tobą!! - Wykrzyczała mi prosto w twarz i kopnęła w nogę po czym zniknęła w tłumie równie niespodziewanie jak się pojawiła. Szybko odwróciłam się i ruszyłam prosto do łazienki. Chłopcy już dawno zniknęli z pola mojego widzenia. Na pewno już są w środku.

Ochlapałam twarz zimną wodą próbując ochłonąć. Usiadłam na podłodze opierając się o drzwi toalety i sunęłam ręką po obolałej nodze. A co jeśli tak będzie już zawsze? Nie, nie - one muszą się przyzwyczaić. Chłopcy nie będą wiecznie singlami. Każdy z nich kiedyś się ożeni, założy rodzinę. Nawet Niall... A zwłaszcza Niall. Rozumiem, że Directioners mogą myśleć, że Harry zmieni się przeze mnie, że może będzie poświęcał im mniej czasu, ale ja na to nie pozwolę. Wiem jak ważne są ich relacje z fanami. Wiem... Nie mają powodów do obaw... Nie mają...

Odchyliłam głowę do tyłu przymykając oczy i po chwili usłyszałam pukanie do drzwi.

- Liam, jesteś tam? - To Zain.

- Zayn, przecież to damska toaleta. - Zmarszczyłam brwi i uśmiechnęłam się do siebie.

- No wieeem. Ciebie szukam. Ukrywasz się tu już 2o minut. Wszystko w porządku?

- Tak, musiałam poprawić makijaż.

- 2o minut... 2o minut.. 2o minut???!! Ehhh, dziewczyny.

Dla nich warto. Oj tak, dla nich warto trochę pocierpieć. Wspaniali faceci, są tego warci. Wstałam, poprawiłam make-up i chwiejnie wyszłam z łazienki. Na dworze było dzisiaj bardzo gorąco, duszno. Żar lał się z nieba, na szczęście w środku zainstalowano klimatyzację i kiedy przystanęłam obok jednego z wiatraków moje włosy uniosły się delikatnie do góry, a po ciele przeszedł lekki miły dreszczyk. Chłodny powiew wydarł z mojego ciała resztki smutku i goryczy oraz nieco otrzeźwił mój umysł, pozostawiając na ręce gęsią skórkę. Tego było mi trzeba. Momentalnie ochłonęłam i już znacznie spokojniejsza zapukałam do garderoby, z której po chwili usłyszałam ciche 'proszę'. To Harry męczył się z paskami przewieszonymi przez wieszak.

- Lou zaplątał je na supeł. - Kiwnął głową na czarny skórzany pasek - Chce ten, tylko ten. - Prychnął śmiesznie, najpewniej kpiąc ze swojej bezsilności i spojrzał na mnie błagalnie.

- Ok, ok. Pomogę Ci z tym... Ale najpierw powinieneś wciągnąć spodnie. Wiesz o tym, prawda?

- Noooo... -  Podrapał się po głowie i pociągnął za loki.

- Noooo...??... Spodnie też Ci wzięli?

-Niall...

- Oh doprawdy? Nie masz innych? No spójrz tylko, tam jest z 1o par podobnych. - Wskazałam ręką na wieszaki.

- Ale tamte pasowały do tej koszuli i butów. Jesteś kobietą, powinnaś to zrozumieć...

- Ale nie rozumiem Hazz, nie rozumiem.. Ughmm.

- To?

- Co 'to' ??

- No ja mam za nim lecieć?

- Haaaazz !

- Tak, też Cię kocham. - Cmoknął do mnie w powietrzu i znowu przeszył mnie tym wzrokiem, błagalnym wzrokiem. Nieźle to wyćwiczył, bo za każdym razem działa.

***

15 minut później po uporaniu się z paskami i spodniami, które znalazłam niedaleko garderoby (I dzięki Bogu, no bo Niall... Do cholery - to jest Niall! Gdzie ja niby miałabym, go szukać? On jest mistrzem w chowaniu się.) siedziałam na podeście za 'kulisami' sącząc sok marchewkowy. Ponoć ulubiony Louis'a, ale reszta nie widać, aby jakoś szczególnie za nim przepadała. Patrzyłam na rozbieganą załogę, która dociągała ostatnie już najdrobniejsze rzeczy przed wyjściem chłopców na zaimprowizowaną scenę. Liam śmiał się nawet, że po a nawet może i w czasie koncertu koniecznie muszą zagrać w nogę. 


C.D.N. ;))

~~ Lots of love kochani <3

piątek, 21 lutego 2014

Chapter 12

No czyli nie mogę liczyć nawet na 6 komentarzy? No trudno, mimo wszystko rozdział jest, bo robię to z pasjii. Piszę, bo lubię. :)) No więc... kolejny pościk specjalnie dla Was z dedykacją dla osób, które skomentowały poprzedni post :))



~~
 





**Tamten wieczór zapamiętam do końca życia. Przy Harry'm czułam się jak księżniczka. Robił wszystko, aby było mi dobrze. Wiedział, że się krepuję, więc dodawał mi otuchy. Jako że to był mój pierwszy raz, pokierował mną i był cierpliwy. Nie myślał tylko o sobie, ale również dawał. Dawał i odbierał, bo aby mnie uspokoić zaczął po cichu śpiewać 'I want' i przy każdym "Blow a kiss, take it back" udawał, że daje i odbiera mi całusa. Za dużo, stanowczo za dużo gadał, co mnie bardzo rozpraszało, jakoś dezorientowało i nieco krępowało. Jest taki pokręcony, ale to podkreśla jego urok. Kiedy pytał się mnie czy na pewno jestem gotowa, co robił chyba ze trzy razy, patrzyliśmy głęboko w swoje oczy. W jego zielonych tęczówkach widziałam cały mój świat. Widziałam tę miłość i troskę, potrzebę bycia blisko i potrzebę bycia kochanym... Jest między nami silna więź.**

*Następnego dnia*

W niezrównanym tępie ubrałam się i zeszłam do sali, kiedy zorientowałam się, że zostawiłam w niej swoją torebkę. Myślałam, że nikogo tam nie będzie - w końcu jest 7 rano. Wszyscy powinni jeszcze spać po wczorajszej ostrej libacji lub co najmniej leczyć kaca. Po całej sali jednak krzątał się zrozpaczony, skacowany Niall. Jego blond włosy sterczały na wszystkie strony. Ledwo dopięte spodnie wyglądały jakby miały zaraz ześlizgnąć się z jego idealnych bioder. O niechlujnie założoną koszulkę zaczepiła się jakaś długa nić. Boziu Nialler, jak ty wyglądasz... A przecież dzisiaj koncert. Ciekawe jak reszta. Jednak impreza w środku tygodnia nie była takim dobrym pomysłem jak wydawało się panu Malik'owi.

- Niall, coś się stało? - zagadałam nie pewnym głosem.

- Ja... ja... Moja git-tara.

- Co z nią?

- Nie mogę jej nigdzie znaleźć! Jestem pewien, że zostawiłem ją tutaj - wskazał trzęsącym się palcem na pusty futerał w rogu.

- Spokojnie, to tylko gitara, która na pewno gdzieś, hm... - rozejrzałam się po sali - ...no gdzieś tu jest, na pewno.

- O niee! - pierwszy raz widziałam go w takim stanie - Kto?! ... Jak?! ... Kiedy?! Moja kochana! Z.a.b.i.j.ę.- wywarczał przez zaciśnięte zęby. - Zabiję jak tylko dorwę. - Z kosza na śmieci wyciągnął porozbijaną, lakierowaną jasnobrązową gitarę z czarnymi wzorkami na bokach. Struny powywijane były na różne strony. Złapał ją mocno i przycisnął do torsu jakby była najważniejszą rzeczą w jego życiu. - To pamiątka. - Wymruczał w  końcu cicho przez łzy. - Nie powinienem był jej tutaj przywozić. - Ze spuszczoną głową i instrumentem pod pachą ruszył w stronę wyjścia. Biedny Niall, widać, że była dla niego bardzo ważna. Chwilę jeszcze pokręciłam się skanując wzrokiem pomieszczenie, zanim w rogu dostrzegłam jasnofioletową torebkę na srebrnym łańcuszku. Chwyciłam ją i czym prędzej udałam się do pokoju, gdzie czekał na mnie ubrany już Harry.

- Wcześnie wstałeś.

- Śniłaś mi się.

- Oojć, to musiał być koszmar, skoro się przebudziłeś.

- Nie prawda. Tęskniłem, nie było Cię obok. - Ujęłam jego twarz w dłonie i delikatnie ucałowałam. - Kocham Cię. - Szepnęłam prosto w jego pełne usta.

- Tylko ty. Niczego więcej mi nie trzeba.

*Oczami Harry'ego"

Obudził mnie telefon, który głośno i uporczywie wibrował pod moją poduszką. Od niechcenia zacząłem szukać urządzenia. Wreszcie po omacku natrafiłem na brzęczydło. C.h.o.l.e.r.n.e. brzęczydło. Uniosłem się do pozycji siedzącej i looknąłem na ekran. 3 połączenia nieodebrane i jedna wiadomość, którą od razu otworzyłem, kiedy zobaczyłem nadawcę. To Paul:


No pięknie, o co chodzi tym razem?  Już miałem nacisnąć zieloną słuchawkę wybierania, kiedy usłyszałem na korytarzu jakieś hałasy. Drzwi obok trzasnęły co oznaczało, że to Niall wrócił do swojego pokoju. Szybko wstałem i ubrałem czyste ciuchy. Ale zaraz.... Gdzie się podziała Emily? Spędziliśmy cudowną noc, chyba nie zamierza mnie tak teraz zostawić? Coś nie tak? Z moich rozmyślań wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi.

- Wcześnie wstałeś. - Uff, a ja głupi dałem się nabrać...

...

*Oczami Zayn'a*

Moja księżniczka jeszcze spała i to tak smacznie, że nie miałem zamiaru jej budzić. Pogrążona w śnie wyglądała tak słodko i niewinnie. Cała Pezz. Zszedłem więc sam na dół po coś do jedzenia. Kiedy wkroczyłem do sali, natychmiast ruszyłem w stronę kuchni znajdującej się za drzwiami. Na stole ujrzałem pizzę. Pizzę? Serio jedliśmy wczoraj pizzę? Nic nie pamiętam. Obok leżała popielniczka pełna petów, a w rogu walały się butelki. O tak, gruby melanż. Było co świętować, ale dzisiaj wracamy do pracy. Zrobiłem szybko dwa koktajle z kupionych wczoraj truskawek i bananów, trzy kanapki z pomidorem a w zęby chwyciłem zimny kotlet i ruszyłem na górę. Perrie już nie spała. Przeciągała się mrucząc przy tym słodko. Słońce wkradało się przez szparkę w zaciągniętych jeszcze zasłonach i padało wprost na drzwi tak, że kiedy je otworzyłem stałem w strumieniach jego światła.

- Jestem panno Malik. - Uśmiechnąłem się zawadiacko, a ta pokiwała palcem:

- Nie tak szybko, to dopiero zaręczyny. - i uśmiechnęła się do mnie.

- Dla Ciebie zaręczyny, ale dla mnie początek nowego rozdziału i koniec życia w cieniu strachu, że Cię stracę. Teraz już mniej się o to boję.

- Strachu? Skarbie, przecież ty się niczego nie boisz. - Naburmuszyła dziobek, w który szybko ją cmoknąłem.

- Kocham Cię. - Wypowiedziałem jej w usta i zafundowałem kolejnego tym razem bardziej soczystego całusa i podałem śniadanie.

- Jesteśmy sobie przeznaczeni. - Zaciągnęła się powietrzem, zamrugała dwa razy i zerknęła na kanapki. - Hmmm, dobry pomidor nie jest zły. - I wsunęła wszystkie kanapki. Nawet moją!

- Ee, tak... Masz szczęście, że jesteś taka słodka. - Zaśmiała się z pełną buzią niczym wiewiórka zbierająca zapasy na zimę. Szybko dałem susa pod cieplutką kołdrę. Nie zamierzałem tak szybko wstawać. No bo raany - jest po siódmej. Za nami gruby melo, a przed nami 3-godzinny koncert. Niestety - jak się okazało, Paul miał dla nas nieco inne plany...

***

- To?... T-to? To... jest boisko? A może... łąka...? Ej no, co to do cholery jest?!

- Zayn, nie rób problemów. Damy radę. Dobrze widziałeś, że tamta arena nie nadaje się już do niczego.

- Tak, właśnie - damy radę. Jesteśmy tu dla naszych fanów. Czy to ważne czy śpiewasz na prawdziwej scenie czy na... na tym czymś? - wskazał na ogrodzone, niegdyś boisko do piłki nożnej a teraz może raczej jest jakaś polanka? Coś w ten deseń.

- Nie chłopcy! Nie chodzi o to! Mieliśmy mieć ranek i południe wolne? Mieliśmy. A tymczasem z łóżka zrywa mnie i moją narzeczoną Hazz, do którego dzwonił zdezorientowany i egoistyczny nie potrafiący sobie sam z niczym poradzić kurwa mać Paul i oświadcza nam, że śpiewamy ni mniej ni więcej znanym nam miejscu. Wyciąga nas z hotelu i na kacu każe oglądać to coś. To coś! - Zdenerwowany Malik nawijał jak opętany, aż w końcu spokojniejszym rozżalonym tonem dodał: - Chciałem ten dzień spędzić z Perrie. Ten wyjątkowy dzień... - I znowu wybuchł: - A gdzie wgl do j.a.s.n.e.j.c.h.o.l.e.r.y. jest Paul?!! - Wszystkich nas zatkało. On rzeczywiście był zły, kipiał wściekłością. W sumie to miał rację, ale nie musiał tak gwałtownie reagować. No i cała ta sytuacja nie wyglądała znowu aż tak źle. Po prostu Paul zadzwonił rano, że wystąpiły jakieś problemy. Po złożeniu sceny okazało się, że podest jest nadpęknięty. Próbowali to naprawić, ale  tylko pogorszyli sprawę. A że koncertu nie mogli, a bynajmniej nie chcieli odwoływać, (no bo wyobraźcie sobie te smutne miny fanek) to wraz z prezydentem miasta postanowili przystosować do występu tutejsze boisko do piłki nożnej, które bądź co bądź już dawno nie było używane, ale po ogarnięciu nawierzchni i skoszeniu trawy nie było najgorsze. Chłopcy sie wściekli, bo miało być trochę czasu wolnego, a tym czasem wyszło nieco inaczej i tak oto na kacu musieli latać po prażącym słońcu...
C.D.N. :))








~~ Lots of love <3

 

niedziela, 9 lutego 2014

Chapter 11


Mam dla Was rozdział 11. :))
  


*Następnego dnia*

Obudziłam się o 8.3o. Harry smacznie spał, więc tylko musnęłam jego usta - zamruczał. Jest taki słodki. Chłopcy jeszcze spali. Zayn ścisnął się na jednym łóżku z Pezz. Weszłam do 'salonu' i ujrzałam przyczynę ich błogiego nie zaburzonego niczym snu - nieźle wczoraj zabalowali. Nic nie słyszałam, no ale... wszędzie walały się butelki, chipsy rozdeptane na podłodze, a kanapa zalana. No właśnie... Czym zalana? Czy to ketchup? O Boshhh. Co za bałaganiarze. Zaparzyłam dwie kawy - dla siebie i Niall'a, który właśnie wstał i bez słowa zabrałam się za sprzątanie. Próbowałam jakoś ogarnąć ten syf, a blondyn przyglądał mi się. O co mu chodzi?

- Niall, czy coś nie tak? Uważaj, bo zaraz oczopląsu dostaniesz.

- Nie żartuj. Pomóc Ci?

- I ty się jeszcze pytasz? - rzuciłam w niego wzrokiem śmierci.


*Oczami Nialla*

O zgrozo. Ona tak serio? Strasznie boli mnie głowa, to super, że zajęła się sprzątaniem, ale ja chyba odpadam. Ale nie, nie mogę jej tak zostawić...

- No okey, to co mam zrobić.

- Zetrzyj ten sos z kanapy. - szybko rzuciłem okiem na mebel. I mnie zamurowało. Czym ja niby mam wyczyścić to coś. Będzie plama. Plama jak nic. Pfhee...


*Oczami Emily*

Patrzył na mnie jak przygłup, jakby nie dowierzał.

- Nialler, to tylko ketchup. Potrzebujesz wilgotnej szmatki i trochę płynu.

- Dobra, dobra... Żartowałem, umiem sprzątać - parsknął, wyciągnął to co potrzebne ze schowka i zaczął czyścić.
Szklane butelki brzęcząc głośno w siatce obudziły Louis'a i Perrie, zaraz po nich wstał Liam. Poszłam więc zobaczyć co z     Harrym - nie było go. Dziwne, bo wiem, że nie wychodził, ale zaraz... okna to ja nie otwierałam.

- Bu! - Zaskoczył mnie od tyłu. Już miałam rzucić w niego mokrą szmatką, kiedy spostrzegłam, że w ręce trzyma czerwoną różę.

- To mój dowód miłości. - Uśmiechnął się.

- A to mój. - Pocałowałam go namiętnie. - Dzisiejsza noc jest nasza. To znaczy Zayn'a i Perrie, ale kto wie? Może i my skorzystamy?

- No ja myślę, słońce. - Zamrugał dwa razy i klepnął mnie w tyłek, a ja zachichotałam.

Po południu spakowaliśmy najpotrzebniejsze rzeczy i rozgościliśmy się w pokojach hotelowych.Rano przyjechały dziewczyny z Little Mix - Jesy, Leigh-Anne i Jade - i wzięły przyszłą narzeczoną Malika na miasto, aby niczego nie domyśliła się zbyt wcześnie. I wiecie co? To rzeczywiście jest mały mix. Dziewczyny się różnią, każda z nich jest inna, mimo to idealnie się dopełniają. Są wesołe, pełne optymizmu i mają gust co do ubrań. Powinny mnie trochę podszkolić, hi hi. No niby nie jest ze mną aż tak źle, ale przecież zawsze może być  lepiej. Moda nie jest moją mocną stroną, ale kocham się w Air-max'ach i Vans'ach. Mam ich w szafie po kilka par. Ale wracając - Zayn przywitał gości, którzy się zjechali i zaprowadził ich do uprzednio przydzielonych pokoi, a ja w tym czasie przygotowałam miejsce zaręczyn. Czuję, że będzie wspaniale. Odebrałam ciasta i położyłam na szklanych paterach. Przystroiłam stoły bratkami, a w wazony powkładałam tulipany i resztę zamówionych kwiatów. Lekkie błękitne firanki powiewały w dużych oknach. Uroku dodawały temu miejscu kryształowe żyrandole. Byłam zachwycona i mam nadzieję, że Edwards też się spodoba.

- O wow! - Wydukał Zayn. Chyba doznał szoku.

- Podoba Ci się?

- Bardzo, jesteś niesamowita.

- Nie przesadzaj - Malik pokiwał głową z niedowierzaniem - Zain, chciałam Ci podziękować, że mnie w to zaangażowałeś. Na chwilę zapomniałam o wszystkich tych rzeczach... tych gorszych. Cieszę się ,że mogłam być przydatna. - Uśmiechnął się pokrzepiająco.

- Nie dziękuj, a co do Nadii... wszystko będzie dobrze, uwierz. - Zamknął nas w uścisku.

- No co to jest? Za chwilę zamierzasz się oświadczyć pewnej kobiecie a dobierasz się do mojej ślicznotki. Co.to.ma.być?! - Wparował dowcipny pan Styles.

- Jesteś zazdrosny? - Podniosłam wzrok na loczka.

- Niee, ależ skądże znowu... A tak swoją drogą Zayn, dziewczyny są w pokoju i pytają o Ciebie.

- Mój skarb, już lecę.

- Jestem Twoim skarbem? No wiesz? Miło mi, ale jestem zajęty. - Jego mina szczeniaczka przebiła wszystko. -  Nie tak swobodnie z tymi uczuciami, panie Malik.
Jednocześnie wybuchliśmy głośnym śmiechem.
Stałam teraz na środku sali, a uścisk mojego chłopaka zacieśniał się na mojej talii. Czuję, że nie tylko wieczór będzie cudowny, ale noc również...
Wsadziłam kluczyk w zamek i poszliśmy się przygotować. Jade kupiła dla Perrie przepiękną chabrową sukienkę, a Zayn wcisnął jej, że wybierają się na jakiś ważny bankiet. Dziewczyna wszystko połknęła, niczym rybka i nie wiedziała, że zjechała się rodzina i przyjaciele. Wszystko miało zacząć się o 17.oo Zgromadziliśmy wszystkich w sali, ''para wieczoru'' miała wejść jako ostatnia. Poprawiałam firankę, kiedy dostałam sms-a:





Nagle drzwi się otworzyły.
Wyglądali wspaniale, cudnie, pięknie i mogłabym tak słodzić jeszcze długo i długo, gdyż byli parą wręcz idealną.

- Ale kotku, co tu się dzieje? Mama? Tato? Czy to ten bankiet? Co oni wszyscy tutaj robią? - Była wyraźnie zdezorientowana. Stała niczym 'sierotka Marysia' wiercąc nerwowo nogą dziurę w podłodze.
Zayn poprowadził ja na środek, na którym leżał płatki róż i klęknął przed nią. Perrie zaniosła się płaczem, wiedziała już co się za chwilę wydarzy. Wzruszyłam się, kiedy w jej stronę zostało wyciągnięte czerwone pudełeczko w kształcie serca.

- Tak, kochanie, tak. - Oboje klęczeli teraz na podłodze co chwilę szepcząc sobie coś do ucha. Później Malik zaśpiewał dla Pezz romantyczną piosenkę.



Wszyscy byli oszołomieni.
Wszyscy szczęśliwi, wszyscy zachwyceni, tylko Harry jakoś... jakiś inny... Przytulał się cały czas kurczowo do moich pleców. Ciągle zachowywał się tak jakby... nie chciał mnie stracić?

- Wszystko w  porządku?

- Co? Yy, tak tak. A co, dlaczego pytasz? - Westchnął głęboko - Wzruszające, prawda?

- Taak, bardzo. - Uśmiechnęłam się i ucałowałam go w kącik ust.

- Moja Pysia, daj dzióbka.

- Zaraz, skąd wiesz, że tak nazywają mnie w Polsce? - Rozbawienie malowało się na jego twarzy.

- Serio tak Cię nazywają? Nie wiedziałem. Od nazwiska. Podoba mi się. - Pocałowaliśmy się jeszcze raz i zaczęliśmy kołysać w rytm muzyki.

Zabawa trwała do około 22.oo, to znaczy na pewno dłużej dla niektórych, ale wraz z moim ukochanym zwinęliśmy się o tej godzinie do pokoju. Perrie kilka razy dziękowała mi za przygotowanie przyjęcia. Jest taka kochana.

- Ta dam ! - Harry wyciągnął rękę zza pleców, w której trzymał butelkę z dobrze znana mi etykietką.

- Skąd masz szampana - ucieszyłam się.

- Zrabowałem. Są tak wstawieni, że i tak nie zauważą.

- No racja, a ja jeszcze nic nie piłam, więc z chęcią łyknę kieliszek... czy dwa.

- Ja też nie piłem.

- Harry? - Przewróciłam oczami. - Przecież dobrze Cię znam.

- Nie wierzysz mi? Foch!! - Zrobił naburmuszoną minę. Chcąc być jak najbardziej poważny ściągnął usta i uniósł głowę, co było mega śmieszne.

- No nie foszkaj się na mnie. - Wpiłam się łapczywie w jego usta. Odwzajemnił mój pocałunek na co mimowolnie się uśmiechnęłam.



- Podobały Ci się zaręczyny? - O co mu chodzi z tym pytaniem.

- Oczywiście, że tak. Przecież wiesz. To było niezwykle romantyczne. - Zostawiał na mojej szyi kolejne mokre pocałunki. 'Ale to jest bardziej romantyczne' pomyślałam, kiedy zaczął całować mnie wzdłuż linii szczęki aż doszedł do ust, które delikatnie musnął. Ścisnął moje pośladki i przybliżył nasze ciała do siebie. Tak, że teraz czułam każdy jego oddech, każde uderzenie jego serca. Pociągnęłam jego loki na co zamruczał mi do ucha. Wiem, że to lubi, lubi jak ktoś bawi się jego włosami.

- Kocham Cię. - Wymruczał nie odrywając swoich ust od moich po czym się uśmiechnął.

- Wiesz, że nigdy wcześniej tego nie robiłam?

- Ćsssi. Spokojnie skarbie, będę delikatny. Zaufaj mi. - Po tych słowach oddałam mu się cała. Byłam pewna, że tego chcę. Kochałam go i miałam do niego zaufanie.



Mogę prosić o 6 komentarzy?  <33

~~ Lots of love

poniedziałek, 3 lutego 2014

Helo elo - trzy dwa zero !

Kochani, 

P.R.Z.E.P.R.A.S.Z.A.M. Za to, że nie dodałam rozdziału, ale nie miałam internetu przez cały tydzień :/ Wiecie jak to jest bez netu? Strasznieee.  Ale już mam i informuję Was, iż nowy post dodam jutro (tj. niedziela) i będzie dłuższy - postaram się :))

oraz

D.Z.I.Ę.K.U.J.Ę. Za:
  
* Tyle komentarzy, których się nie spodziewałam - na prawdę :) Jest mi tak straasznie miło, kocham Was. Jesteście dla mnie bardzo ważni. :)) <3

* Przekroczenie 1ooo wyświetleń. Pewnego dnia wchodzę, a tu co? A tu to:
  



~~ Lots of love x

niedziela, 2 lutego 2014

Chapter 1o


 Czeeść :D :D Jak tam po urodzinkach Hazzy? Świętowaliście? Nasz ostatni nastolatek... Hu hu - to już prawdziwi mężczyźni... no może tylko wiekiem, bo charakterem na pewno nie xD Są niezwykle zakręceni, ale... pozytywnie ;p Więc, jeszcze raz wszystkiego najlepszego Harry ! A teraz zostawiam Was z nowym rozdziałkiem.

P.S. - Widzicie ile wyświetleń? Zbliżamy sie do okrągłego tysiaczka, za co baardzo Wam dziękuję <3

~~ Lots of love ~~


 ***

- Ruuszaamyy ! - Krzyknął Zayn.

- Emily, kupiłem Ci pare gazet, żebyś mogła poczytać różne nowości. Są na półce za Tobą. -

- Dziękuję Niall, nie pomyślałabym nawet. Przydadzą się.

- A widzieliście jaki dobry humor ma dzisiaj nasz Zayn? - Zaśmiał się Louis.

- No raczej, nie inaczej - zawtórował mu Liam.

- No właśnie Malik, skąd ten zaciesz? - Dociekał Niall.

- Na dzisiejszy koncert przyjedzie Perrie. Tak bardzo za nią tęsknie. I wiecie co?

- No co? co?

- Czuję, że nadszedł czas... Chcę jej się oświadczyć.

- Dzisiaj? - Zaskoczył nas wszystkich, ale to było do przewidzenia, że prędzej czy później zostaną narzeczeństwem. Są dla siebie stworzeni i to jest pewne.

-  Jutro. Jutro jednodniowa przerwa. Emy, proszę, pomóż mi to jakoś zorganizować. Znalazłem świetny hotel. Mam pierścionek, spójrz...



- No śliczny, piękny.

- Jeszcze kwiaty, wystrój sali. Skromny, ale trzeba trochę przyozdobić. To raczej drobne rzeczy, ale ja się na tym nie znam. Kompletnie nie mam do tego głowy. Przyjadą rodzice moi oraz Pezz. Będziecie Wy i parę najbliższych znajomych. W sumie 25 osób. Dasz radę? Proszę.

 Małe kameralne przyjęcie wśród bliskich. Nic więcej.

- No oczywiście, ze Ci pomogę. Och, jak ja jej zazdroszczę. To takie słodkie.  O nic się nie martw, spokojnie.

*Godzinę później*

Od razu zabrałam się do roboty. Pochodziłam po mieście, zebrałam parę ulotek i wykonałam mnóstwo telefonów w tym czasie chłopcy mieli próbę. Zamówiłam ciasto, które gdybym miała gdzie i jak upiekłabym sama, no ale cóż... Obejrzałam salkę w zarezerwowanym przez Zayna hotelu. Przytulne pomieszczenie. Do jego różowych ścian będą pasowały fioletowe i niebieskie kwiaty, które zamówiłam w pobliskiej kwiaciarni. Bukiecik dla Edwards składa się z 21 czerwonych róż. Dlaczego akurat tylu? Sama nie wiem, może oznaczają wiek Pezz? Może 21 dzień miesiąca? Bo w taki wypadają owe zaręczyny... Wiem jedynie, że wygląda cudownie. Muzyką zajmie się znajomy chłopców. No w sumie wszystko już gotowe.

Wystarczy tylko jutro ogarnąć salę, przyozdobić i czekać na ten wielki moment.

*Dwie godziny później*

Weszłam do studia. Chłopcy bawili się w najlepsze. Ćwiczyli nową piosenkę, którą mieli zaprezentować dzisiejszego wieczoru. "Diana" - piosenka o dziewczynie takiej jak ty, która się okalecza, ale jest silna." - Tak mówi mi o niej Harry. Tylko, że ja wcale nie jestem silna. Owszem, jest coraz lepiej, ale... Dzwoniła moja mama - przekazała mi podwójne info - Adam się wyprowadził. No fajnie, ale chemia mojej siostrzyczki  nie przynosi rezultatów. Są przeżuty, nowotwór się nie wycofuje, wręcz przeciwnie - postępuje. Tracę ją, tak szybko ja tracę. A na mojej ręce zaistniała nowa ranka. W sumie nie ma się czym chwalić. Mało brakowało, a pojawiłaby się i druga, ale przypomniałam sobie słowa Hazzy i się powstrzymałam. Godzinę później chłopcy skończyli próbę. Zayn, Louis, Liam i Niall przyspieszyli kroku w drodze na stadion, na którym będą dzisiaj śpiewać, gdy ujrzeli, że Harry mnie obejmuje i zatrzymuje w miejscu. Dali nam trochę czasu sam na sam. Moje słoneczko skumało, że coś jest nie tak. Opowiedziałam mu wszystko. Prawie, bo nie przyznałam się do cięcia. Nie mogłam mu tego zrobić. Nie chciałam, żeby był na mnie zły. Skutecznie mnie pocieszył, a podczas koncertu zadedykował mi swoją solówkę w WMYB. Ogłosił, że jesteśmy razem.
~~ Zgasły światła, na scenę wkroczył Harry ciągnąc mnie za nim za rękę. Nie wiedziałam, że to będzie tak wyglądać.
Myślałam, że po prostu powie, że jest ze mną w związku czy coś, a on, a on... Kiedy już byliśmy na scenie powoli zaczęły zapalać się kolejne światła, z głośników leciała ledwo słyszalna muzyka.

- Kochani, chciałem Wam przedstawić moją muzę, dziewczynę, która daje mi codziennego kopa do pracy, chęci do życia, która mnie wspiera, kocha, rozumie i co najważniejsze - toleruje wszystkie moje niedoskonałości. - Zaśmiał się, ale czy on musi mnie tak zawstydzać? Pytam się po raz setny... Z sali dobiegły nas głosy niezadowolenia.

- Bardzo zależy mi też na tym, abyście ją zaakceptowali. Musicie zrozumieć, że jest dla mnie ważna i kocham ją całym sercem, ale o Was Directioners nie zapomnę. Directioners przez duże 'D', bo tak Was postrzegam. Jako ludzi o wielkim sercu, wierzę w Was. - Rozległy się oklaski. Zrozumieli? Są ze mną? Są z nami? Jedna łza, druga łza, trzecia, cały potok i to przy ludziach. To łzy szczęścia, tak, nie przejmujcie się tym. Jestem szczęśliwa... - Dziękuję kochani, dziękuję. - Harry powiedział jeszcze jak się nazywam, skąd pochodzę i takie tam duperele... ~~

Poznałam też Perrie, to urocza i bardzo miła blondyneczka. Cieszę się, że mogłam pomóc w planowaniu zaręczyn dla niej.

                                            ***

Położyłam się dzisiaj szybciej. Kiedy tylko przymknęłam oczy zobaczyłam Nadię... Słone łzy delikatnie spływały po moich policzkach prosto na poduszkę, która po chwili już była wilgotna. Moje życie to jedna wielka porażka. Włożyłam słuchawki do uszu, puściłam 'My immortal' i odpłynęłam w krainę błogiego snu.



Dziękuję za komentarze pod poprzednim wpisem` :) Są one dla mnie bardzo ważne, ponieważ niezwykle motywują i dają poczucie, że jednak kogoś obchodzi to co piszę ;p
A zatem - proszę o następne: Ktoś, coś? Może jakiś komentarz? XD

wtorek, 28 stycznia 2014

Chapter 9

Czeeść, mam tu kolejny, świeżutki rozdziałek :) Mam nadzieję, że się spodoba :)


                                               ***

Uśmiechy nie schodziły z naszych twarzy do wieczora. Długo jeszcze po tym siedzieliśmy na łące, na której podczas pikniku  zostaliśmy parą. I to w najmniej oczekiwanym przeze mnie momencie. Od teraz to miejsce jest niezwykłe, magiczne.

*Wieczorem*

- Musimy Wam coś powiedzieć - weszliśmy do małego drewnianego domku nad wodą, w którym zostaliśmy na noc. Trzymaliśmy się za ręce, uśmiechaliśmy się. Byliśmy szczęśliwi.   


 

- Jesteście w ciąży?! - Zażartował Louis.

- Nie. Co?! Lol! Skąd ten pomysł? - Szybko zareagował Hazza.

- Od dzisiaj jesteśmy parą. Jeszcze nie oficjalnie, ale parą. - powiedziałam nie mogąc doczekać się reakcji chłopców. Jednak nie przewidziałam jednego: Niall, który siedział przy kominku wstał gwałtownie i ruszył w stronę wyjścia. Harry z uśmiechem zatrzymał go:

- Stary, co jest? Dokąd idziesz? - po policzku Niall'a spłynęła pojedyncza łza, a mina Styles'a szybko zrzedła. Puścił go, a ten wybiegł gdzieś do lasu. Nie wiedziałam co zrobić. Ruszyłam za nim. Wszędzie drzewa, stare, grube dęby... Znalazłam go jakieś 5 km od domku. Siedział na skarpie. Był smutny. Strasznie smutny. Po mokrych już policzkach spływały pojedyncze łzy. Bolało mnie serce.To przeze mnie? Usiadłam przy nim, lecz ten odwrócił głowę w drugą stronę. Widziałam jak mocno zaciskał powieki, kiedy przytuliłam się do jego ramienia. Nerwowo przygryzłam wargę, nie wiedziałam jak zacząć:

- Dlaczego płaczesz? Przeze mnie? - Nie mogłam złożyć żadnego sensownego zdania. Wydukałam jednak marne, ciche:

- Przepraszam.

- To nie Twoja wina... To ze mną jest coś nie tak... To ja zawsze zakochuję się w nieodpowiedniej osobie....

- Zakochałeś się we mnie... - no tak, jakby to nie było oczywiste. Głupia ja.




- Tamtego dnia... Siedziałaś na tej ławce. Taka bezradna, bezbronna. Poczułem potrzebę... potrzebę zaopiekowania się Tobą. Wtedy zaproponowałem pomoc... Ja nie wiedziałem, nie wiedziałem, że się tak zakocham - spojrzał w moje oczy - ...po uszy... - i spuścił wzrok.

- I jestem Ci wdzięczna, jestem Ci bardzo wdzięczna. Zaopiekowałeś się mną. Najwidoczniej jestem taką zdzirą, że nie zauważyła, nie potrafiłam zauważyć Twojej miłości, ale nie wiem czy potr...

- Każdy jest lepszy ode mnie. Dziewczyny lecą tylko na moją kasę, wiem. Mnie nie chce nikt pokochać. - musiał mi przerwać w połowie zdania?

- Ale Niall, przestań, proszę. Jesteś bardzo fajny, miły... opiekuńczy. Każda marzy o takim chłopaku. O królewiczu, który będzie ją nosił na rękach i opłacał hotel. Z góry na tydzień, wariacie - zaśmiałam się, aby dodać mu otuchy. Blondyn zawtórował mi i dodał:

- I o takim, który będzie pchał w swoją dziewczynę tony pizzy. Jestem okropny. - zażartował.

- Tak, jesteś okropny... - parsknął - ...ale jesteś jedyny, oryginalny i nie wolno Ci nigdy myśleć inaczej.

Humor widocznie mu się polepszył. Pociągnęłam go za rękaw dając jasno do zrozumienia, że powinniśmy już wracać. Spacerkiem powoli zbliżyliśmy się do domku. W środku panowała cisza. Harry siedział smutny na pufie obracając w dłoni telefon. Kiedy weszliśmy zbliżył się do Niall'a:

- Stary, muszę z Tobą porozmawiać. Proszę, daj mi to wytłumaczyć.

Przysiadłam się do Liam'a, który rozwiązywał jakąś krzyżówkę i czekałam nerwowo na dwóch najważniejszych mężczyzn w moim życiu. Nerwowo tupałam nogą i co chwilę przeczesywałam włosy.


*Tydzień później*

Wstałam pełna sił. Wszystko  się ułożyło i to między Niall'em i Harry'm też, jednak postanowiliśmy  nie okazywać sobie jakichś większych uczuć przy blondynku, aby nie było mu przykro. Kolejne trzy koncerty za nami. Razem cztery, więc jeszcze osiem. Teraz ruszamy do Holandii. Tam dwa i kolejny już w Warszawie. Kto by pomyślał, że dojdzie do koncertu w Polsce? Polish Directioners nieźle się postarały, te wszystkie akcje na Twitterze i wgl... A ja nie mogę się już doczekać. Tęsknię za rodziną.
Zeszłam po schodkach tourbusa. Chłopcy grali na boisku w piłkę nożną. Zatrzymaliśmy się w jakiejś miejscowości... której... nazwy nie znałam... Naokoło wszędzie były tłumy fanek. Krzyczały, a wręcz piszczały straszliwie. Mają one jakiś wyłącznik? Proszę je wyciszyć, bardzo proszę, proszę. Transparenty "We love 1D". To cudowne. Wiem co przeżywają. Niegdyś byłam jedną z tych psychofanek. Harry pomachał do mnie i wszystkie głowy skierowały się w moją stronę. Uśmiechnęłam się i wróciłam do środka, bo zorientowałam się, że jestem jeszcze w piżamie. Szybciutko wcisnęłam się w jeansy. Były jakieś ciasne - powinnam zacząć ćwiczyć. Jasno-fioletowa bokserka ciasno przylegała do mojego ciała, a czarny naszyjnik z pozłacanym misiem delikatnie spoczywał na moim dekolcie. Właśnie kończyłam make-up, kiedy na mojej szyi zaistniał delikatny pocałunek. Loczek przeniósł swoje ciepłe usta na moje. Zaczął je delikatnie muskać. Wplotłam rękę między jego loki, a ten podniósł mnie do góry. Zaplotłam nogi wokół jego talii i rozkoszowałam się jego obecnością. Błądził nosem po mojej twarzy i pocierał nim o mój. Upajał się moim zapachem tak jak gdyby miał mnie zaraz opuścić, a chciałby zapamiętać mnie na zawsze.



Nasze języki zaczęły walkę, kiedy rozchyliłam usta i dałam mu więcej swobody. Był taki delikatny, a jednocześnie namiętny. Ścisnął moje pośladki, a ja pisnęłam cicho z podniecenia. Stanęłam na podłogę. Ostatni raz musnęłam go w usta i otrzymałam buziaczka w czoło.

- Pragnę Cię - wyszeptał mi do ucha. - Podniecasz mnie. Chcę się z Tobą kochać, nawet tu i teraz.

- Ja też, ale nie możemy tutaj, skarbie. - Pocałował mnie namiętnie. Zauważyłam, że chłopcy się zbliżają, więc go odepchnęłam:

- Przestań.

- Ruszaaamyyy ! - Krzyknął Zayn.

...



Ktoś, coś? Może jakiś komentarz? ^^ x


niedziela, 26 stycznia 2014

Chapter 8

Heey, no to macie :) Kolejny rozdziałek :)
No więc... żeby nie przedłużać... miłego czytania :))
*** 
*Oczami Emily*

Siedzę teraz na łóżku Harry'ego i rozmawiam z nim o jakichś głupotach.Dobrze czuję się w jego towarzystwie, zawsze mamy jakiś temat do rozmowy, a ostatnimi czasy bardzo się zbliżyliśmy. Niall w drugim końcu autokaru obżera się pizzą popijając... kakao? Tak, kakao. To po takich właśnie eksperymentach dziwi się, że w nocy ma mdłości niczym kobieta w ciąży i okropne bóle brzucha. Mówi wtedy, że między jego wnętrznościami jeżdżą robociki. Co za dzieciak. :)
Jednak fast-food'y trzeba będzie ograniczyć. Ograniczyć do minimum. Jak on to przeżyje?

                                                                ***

*5 dni później*

Zaczęłam pisać pamiętnik. Zapisuję w nim swoje przemyślenia, jakieś rymy, które w ciągu dnia wpadają mi do głowy i śmieszne anegdotki i powiedzonka chłopaków, a całkiem sporo tego. Czas leci tutaj dość szybko. To dzięki rozmowom z Harrym, przyśpiewkom Liama, wygłupom Nialla, humorkom Louisa i nieczęstym odpałom Zayna, który na co dzień jest dosyć poważny. Myślę, że tęskni za Perrie, spędzają ze sobą tak mało czasu. Są dla siebie stworzeni. Taka miłość rzadko zdarza się w tych czasach. Mają podobne poczucie humoru i gust.



Ale wracając do tematu to jeśli już uda im się spotkać to tylko i wyłącznie w towarzystwie natrętnych papparazzich. Oni są wszędzie. Ostatnim razem - jak opowiadał mi Zayn - zrobili im zdjęcia przez okno w łazience! Brak poszanowania jakiejkolwiek prywatności człowieka.
Z resztą, ja też tęsknię. Za Nadią. Operacja na szczęście się powiodła. Już nie nadarzam za tymi operacjami, zabiegami i wgl. Chyba nie mówi mi o wszystkich. Wiem, że za dwa dni otrzyma chemię. Za dwa dni również drugi koncert. Pierwszy odbył się wczoraj. Zabawa jak nic, wesoło, kolorowo, głośno. Wspaniale, to niesamowite przeżycie. Nie mogłam powstrzymać emocji i zaczęłam płakać kiedy chłopcy śpiewali LittleThings i Forever Young. Nocowaliśmy w jakimś hotelu, a dzisiaj rano ruszyliśmy dalej. Muszę też przyznać, że układanie włosów chłopców to sama przyjemność. Niejedna chciałaby ich potarmosić za te czuprynki. Tu trochę lakieru, tu lekki tapir (czasami mam chęć przyłożyć ich do wielkiego wiatraka, ahah Było by szybciej i naturalniej), grzyweczka w górę, grzyweczka w bok i jest okok. :) A co do Harry'ego - no zauroczył mnie. Jest taki miły, opiekuńczy, całkiem wrażliwy, ale też stanowczy, konsekwentny i nie lubi jak ktoś staje mu w drodze do celu.

                                                       ***

- Dobranoc ! - krzyczy Harry.

- Dobranoc skarbie - odpowiada Louis.

- Pa miśki. Do jutra - Liam.

- Jutro cały dzień wooolny - głośne westchnięcie Zayna.

- Taak, spróbuję przemycić frytki!!! - No kto jak nie Niall?

- Okeey chłopcy - spać! - musiałam wrzasnąć, bo inaczej by się nie uspokoili.


 



- Dobranoc ! - Harry.

- Dobranoc - Liam.

- Zayn, oddawaj mi moją kołdrę ! - Louis.

- A ty mój telefon ! - Zayn.

- A wiecie co jest w promocji w Nando's ? - Niall

- NIEE !!! - cała reszta wraz ze mną. Tak wygląda nasza noc. A wtedy dziwią się, że na próbach nie mogą ustać na nogach, a oczy im się kleją.

                                                          ***

*Następny dzień*


>Oczami Harry'ego<

- Proszę, proszę, proszę puść mnie! - błagała wiercąc się w moich ramionach kiedy uniosłem ją do góry. Słodka, niewinna Emy. Jestem nia zachwycony. Wyglada jak królewna. Puściłem ja. Puściłem i wtedy przypadkiem rozerwałem pęczek bransoletek na gumce, które nosiła na lewej ręce. Ogarnęło mnie dziwne uczucie. Złość, współczucie? Ból i niezrozumienie - na pewno.

- Emily, co to jest? - wskazałem na blizny, które wywołały we mnie tyle emocji. Milczała.

- Możesz mi zaufać - ponowiłem próbę nawiązania kontaktu szukając jej wzroku, który powędrował gdzieś między młodą parę pchająca wózek z rozwścieczonym dzieckiem w środku a kurierem próbującym wyciagnąć jakąś za pewne ciężką paczkę z tyłu swojego wozu. Delikatnie pocierałem kosteczki na jej palcach, aby dodać otuchy mojej małej zagubionej księżniczce, która momentalnie posmutniała.

- Miałam problemy. Ciągły stres... Nie radziłam sobie. -

- Do tego stopnia? - powiedziałem cicho.

- Na prawdę nie wiedziałam co robić. Ból to jedyne co przynosiło mi ulgę.

- "Najlepszym sposobem na ból jest jeszcze większy ból" - tak słyszałem to już gdzieś i stwierdzam z całą pewnością, że to złe przekonanie. Skarbie, wszystko da się jakoś rozwiązać, ale nie tak - spojrzałem na nią znacząco.


*Oczami Emily*

Powiedział do mnie 'skarbie'? Skarbie... skarbie.. skarbie - otrzeźwiej! Ale zrobiło mi się tak miło i jakoś cieplej na sercu. Poczułam, że jest przy mnie ktoś, komu mogę zaufać, powierzyć moje serce... bo mogę, prawda? Kocham go.Wiem, że to słowa o wielkim znaczeniu i trzeba wiedzieć kiedy i do kogo się je wypowiada, jednak:

- Harry, muszę Ci coś powiedzieć...

- No jeżeli chodzi o te cięcia to mam nadzieję, że chcesz mi obiecać, że to już nigdy więcej nie powtórzy. To bardzo niebezpieczne. Masz takie delikatne rączki. - pocałował wewnętrzną stronę moich dłoni. Serio, Harry? Serio? Teraz? Musisz mnie tak zawstydzać?

- Tak, daję Ci na to słowo, ale...

- Ale?

- Harry, ja... ja... zakochałam się w Tobie - no i poszło.

- Słucham?

- Tak. Kocham Cię - powiedziałam już dużo pewniej, a on... nie odzywał się. Stał przeczesując nerwowo swoje loki, które niedawno rozczochrałam. Patrzał się na mnie, nic nie mówił - zaczęłam płakać.

- Harry, proszę odezwij się. Przepraszam. Harry...




 

- Ja... - uśmiechnął się. Co do cholery? - Ja myślałem, że... uff, czuję dokładnie to samo do Ciebie. Bałem się do tego przyznać, ale ze mnie tchórz. Nie wiedziałem co pomyślisz. Skarbie - kocham Cię - kocham najbardziej na świecie. - W tym momencie nasze usta złączyły się w pocałunku. Nie wiem jak to się stało, ale zakochaliśmy się w sobie. Z resztą, co się dziwić? On jest moim aniołem stróżem, moją ostoją i połową serca.

- No więc... Emy, zostaniesz moją dziewczyną?

- Tak! Jestem taka szczęśliwa. Oczywiście, że tak.



Komentujcie xx

środa, 8 stycznia 2014

Chapter 7


Jeeju, dzisiaj okropny dzień w szkole. Napisałam kolejny rozdział, aby się jakoś odstresować, oderwać. Zapraszam do czytania :) Dziękuję za commenty pod poprzednim postem  ;)

~~


Zmęczona tym wszystkim wsunęłam się pod kołdrę, która delikatnie ułożyła się wzdłuż linii mojego ciała. Momentalnie odpłynęłam do kolorowego, spokojnego i jakże odprężającego świata snu.



*Następnego dnia*


Wstałam o 8.30, wypoczęta jak nigdy. Nocą otrzymałam niebywałe siły. Uświadomiłam sobie, że czas się ogarnąć. Kąpiel, makijaż, legginsy w panterkę, delikatny wydłużany z tyłu biały sweterek z czarnym krzyżem na przodzie i czerwone Vans'y. Gotowa na walkę z okrutnym życiem miałam właśnie wstawić wodę na herbatę, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Podeszłam, otworzyłam i co ujrzałam? Dwie mordki, na których istniał wielki zaciesz.



- Pakuj się. Masz czas do 16.00, o 17 meldujesz się przy barze Nando's - wyrwał na jednym wdechu Niall. Byłam nieco zdezorientowana. Co ja mówię? Stałam jak głupia. Otwierałam usta i zaraz je zamykałam nie wiedząc co powiedzieć.


- Spokojnie Horan, spokojnie - Harry poklepał go po plecach i zwrócił się do mnie:


- Pamiętasz moją rozmowę z Niall'em na temat naszej fryzjerki?


- No tak, coś tam słyszałam. Odeszła.


- I pewnie pamiętasz też naszą wczorajszą rozmowę? - trochę spoważniał.  - więc mam dla ciebie propozycję. - ten cyniczny uśmieszek, zawsze mnie bawi, ale w teraz trochę mnie przeraził...


- Taa, oczywiście, że pamiętam... Jaką propozycję?


- Rozmawialiśmy z naszym menagerem i masz tę pracę. Jedziemy dzisiaj w trasę. Wiem, to może być dla Ciebie lekki szok... i całkowita zmiana.. no ale, nic Cię przecież tutaj nie trzyma i w ogóle, no wiesz. Pomyśl, możesz całkowicie odmienić swoje życie. Będziesz częścią naszego zespołu, naszej rodziny.


- ...


- Emy? Co ty na to? Chyba Cię nie przestraszyliśmy? No powiedz coś, proszę. - Nie mogłam nic wydukać, a Niall był wyraźnie rozbawiony tą sytuacją.


- Uznamy to za potwierdzenie, hotel opłaciłem do jutra, więc dużo nie tracimy. - powiedział Niall i się zaśmiał. Harry mu zawtórował po czym rzucił:


- O 17.00 meldunek, pamiętaj!



*Oczami Harry'ego*


Mam nadzieję, że ta propozycja ucieszyła Emily i choć po cząstce rozwiąże jej problemy. Ja jestem zadowolony, Niall również. Widziałem te światełka w jego oczach kiedy wychodziliśmy z jej pokoju - wyrażały szczęście. Louis był trochę sceptycznie  nastawiony, na szczęście Zayn go przekonał.



*Oczami Emily*


Kiedy już wyszli po chwili zadałam sobie pytanie: "Co to było?! :o"  A potem spojrzałam na zegarek i była 13.45, nie miałam czasu się zastanawiać. Teraz juz wiem - zaryzykuję. Harry miał rację, no bo w końcu nie mam nic do stracenia, nie tutaj. Taka okazja bez zwątpienia już nigdy więcej się nie powtórzy. Cholera, szkoda tylko, że tak późno się o tym dowiaduję, bo muszę się spakować. Niewiele tego mam, więc pójdzie w miarę szybko.

...

Podczas pakowania  miliony myśli plątały się w mojej głowie, z resztą tak jak setki moich kolorowych apaszek i pasków do spodni - one zawsze muszą się poplątać - mimo wszystko bardzo cieszyłam się z wyjazdu i tego, że będę bliżej Harry'ego i Niall'a. A czas nie będzie na mnie czekał, trzeba wyjść na przeciw przyszłości. To my jesteśmy kowalami swego losu.


                            ***


Już niecała godzina dzieliła mnie od spotkania z chłopcami. Zamówiłam taxi i już parę minut później stałam w jednym z gigantycznych korków, które są tutaj po prostu normą. Te wielkie ulice, autostrady, setki, tysiące samochodów przemieszczających się po nich gęsiego, wolno jak żółwie.

Przypomniało mi się teraz, że miałam zadzwonić do siostry, zapytać jak się czuje i w ogóle. Wiem już, że jedna operacja niestety nie wystarczy, aby całkiem pozbyć się guza, bo są przerzuty. Niestety - chemia. To przykre, ale życie jest okrutne... Żałuję, że nie mogę być teraz przy niej, że nie mogę jej wspierać. Przez całe życie miałyśmy dobry kontakt, byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami. Kocham ją, bardzo ją kocham i chciałabym ja chronić, ale nie potrafię. Nie w tej sytuacji ;/ Kiedy myślę jak ona cierpi - chce mi się płakać. Dlaczego ja nie mogę być na jej miejscu? Mną i tak się nikt nie przejmuje...



*Pół godziny później*


16.50 - no nieźle. Jestem nawet przed czasem. Przez chwilę się zawahałam zanim otworzyłam drzwi knajpki i w sumie nie wiem dlaczego, bo przecież chciałam tego. Chciałam tej pracy, wymarzonej pracy. Lepszej nie znajdę.

Jeszcze nigdy nie byłam w tym słynnym barze, dlatego zdziwiło mnie, że to małe skromne pomieszczenie może byc tak przytulne i idealne do chwilowego odpoczynku, odprężenia się. Piękne, brązowe lakierowane stoliki. Na każdym stał mały wazonik z bukiecikiem kolorowych kwiatów. Czerwone firanki dodawały ciepła i pomniejszały optycznie ogromne okna, zasłaniając je do połowy. Podłoga w biało czerwoną kratkę, wspaniała mozaika. Śmiesznie, ale ślicznie, wesoło - tak - pomieszczenie urządzone z klasa, ktoś miał dobry gust. Nie dziwię się, że Niall lubi tutaj tak często przebywać. :)  Zilustrowałam bar wzrokiem i przy jednym ze stolików ujrzałam ICH. Byli tacy weseli, uśmiechali się, gestykulowali, haha. Oni chyba nie mają żadnych problemów, nie wydaje mi się.


- Emily ! - Krzyknął Niall kiedy tylko mnie zauważył - Już jesteś ! Wspaniale. - Zaraz za nim Hazza pokiwał do mnie i uśmiechnął się wesoło.


Przywitałam się ze wszystkimi po kolei i usiadłam na wskazane przez Liam'a miejsce. Obok mnie zaraz zmaterializował się wysoki, dobrze zbudowany brunet z sheak'iem czekoladowym na tacy. Najwyraźniej chłopcy musieli już wcześniej zamówić, no i pewnie myśleli, że jak 'każda' dziewczyna lubię czekoladowe napoje. Mylili się, mój ulubiony smak to waniliowy. :) Podziękowałam kelnerowi i zaraz zwróciłam się do chłopców o jakieś szczegóły dotyczące mojej pracy i tej całej trasy koncertowej.


- No więc będziesz naszą fryzjerką. Trasa składa się z dziesięciu koncertów. Taka krótka. Zazwyczaj zawierają one po co najmniej 30 występów, więc ciesz się, że na początek coś 'łatwego' - rzucił Zayn i puścił oczko. - Odbędą się one m.in. w Berlinie, Oslo, Madrycie oraz w Warszawie.


- Będziesz miała okazję odwiedzić rodzinę, bo zostajemy tam aż sześc dni - dodał Hazz, co niezmiernie mnie ucieszyło. Wpadne do Nadii, zobaczę jak się czuje i choć się tego bardzo boję to zamienię słówko, może nawet dwa z moją matką. Odwiedzę grób ojca, zapalę świeczkę, zostawie kwiaty. Po proszę go o wsparcie, wiem, że zawsze mogę na niego liczyć.


- No okey, jestem gotowa podjąć to wyzwanie. Mam tylko nadzieję, że sprostam waszym oczekiwaniom - zaśmiałam się zalotnie.


- Spokoojniee. Niall'owi walniesz jakiegoś niebieskiego irokeza i będzie dobrze - głośno zaśmiał się Lou.


- No racja, podołasz... Eeeeeej, chwilę, co ty powiedziałeś?! Zaraz dostaniesz!! - oni są tacy dziecinni, to urocze.


- Dobra chłopcy, spokojnie - dobrze, że Harry zakończył tę śmieszną kłótnię, bo zaraz na głowie Louis'a wylądowałaby porcja frytek z ketchupem, którą szykował się rzucić w niego Niall. - Czas się zbierać - wziął moje torby i powędrował do autobusu. Był ogromny. Miał 7 pojedynczych, chociaż trochę ciasnych pojedynczych łóżek. Takich śmiesznych - jak jakieś komory czy coś. Kolorowe lampki ledowe dodawały uroku ustrojonemu na żółto-czerwono tourbusowi, który przez najbliższe ok dwa miesiące będzie robił nam za dom. Otrzymałam swoją szafeczkę i łóżko. "Łazienkę" niestety będziemy dzielić między sobą. Na szczęście nie potrzebuję wiele, jestem dobrze zorganizowana jeśli chodzi o sprawy typu makijaż czy fryzura. ;) W rogu stały gitary. No tego można było się spodziewać. Reszta sprzętu i załogi jechała innym pojazdem...


C.D.N. :) Przypominam o komentarzach :) I byłabym wdzięczna, gdyby anonimki się jakoś podpisywały :)) xx